Wyciąg over head extension
Zostaliśmy przyjęci na dziecięcy oddział szpitala ortopedycznego w Poznaniu. Spędziliśmy tam prawie cztery tygodnie. Trzy z nich Antosia spędziła na wyciągu, czwarty to zabieg, zagipsowanie nóżek i krótka obserwacja.
Pierwszy dzień, w którym nas przyjęto okazał się być najtrudniejszym. Załamałam się po tym, jak zobaczyłam, że szpital nie jest w żaden sposób przystosowany dla niemowląt. Moja półroczna córeczka musiała leżeć na sali z nastolatką. W pomieszczeniu nie było wanienki dla dzieci ani żadnych innych akcesoriów. O szafce i przewijaku mogłyśmy tylko pomarzyć. Musiałyśmy zmieścić swoje rzeczy w maleńkiej przyłóżkowej szafce szpitalnej, co w przypadku ubranek, napojów, zupek, pampersów i innych akcesoriów dla niemowląt graniczyło z cudem. Na szczęście dużym atutem okazał się być ogromny profesjonalizm personelu szpitala. Po kilku dniach udało mi się przyzwyczaić do panujących warunków, a Tosi do wiszenia na wyciągu. Nóżki musiały być w górze przez 24 godziny na dobę. Mogłam zdejmować ją tylko do kąpieli, ewentualnego przebrania, odbicia i innych czynności higienicznych. Lekarze poinformowali mnie, że czas leczenia jest ściśle uzależniony od tego, jak często będę zdejmowała córeczkę z wyciągu, dlatego starałam się to robić jak najrzadziej. Pierwsze dni były dla niej trudne. Prosiła o noszenie na rękach i często płakała. Po czasie nauczyła się bawić, śmiać, spać, i nawet przytulać z nóżkami w górze. Wyciąg był dla nas trudnym okresem, ale przyniósł oczekiwane efekty. Po 3 tygodniach córka została zabrana na salę operacyjną, gdzie wykonano rezonans panewki, zamkniętą repozycję biodra i założono gips typu żabka, który ma zostać z nami na 12 tygodni( po 6 tygodniach zmiana). Dzień po zabiegu wypuszczono nas do domu.
Pierwszy dzień, w którym nas przyjęto okazał się być najtrudniejszym. Załamałam się po tym, jak zobaczyłam, że szpital nie jest w żaden sposób przystosowany dla niemowląt. Moja półroczna córeczka musiała leżeć na sali z nastolatką. W pomieszczeniu nie było wanienki dla dzieci ani żadnych innych akcesoriów. O szafce i przewijaku mogłyśmy tylko pomarzyć. Musiałyśmy zmieścić swoje rzeczy w maleńkiej przyłóżkowej szafce szpitalnej, co w przypadku ubranek, napojów, zupek, pampersów i innych akcesoriów dla niemowląt graniczyło z cudem. Na szczęście dużym atutem okazał się być ogromny profesjonalizm personelu szpitala. Po kilku dniach udało mi się przyzwyczaić do panujących warunków, a Tosi do wiszenia na wyciągu. Nóżki musiały być w górze przez 24 godziny na dobę. Mogłam zdejmować ją tylko do kąpieli, ewentualnego przebrania, odbicia i innych czynności higienicznych. Lekarze poinformowali mnie, że czas leczenia jest ściśle uzależniony od tego, jak często będę zdejmowała córeczkę z wyciągu, dlatego starałam się to robić jak najrzadziej. Pierwsze dni były dla niej trudne. Prosiła o noszenie na rękach i często płakała. Po czasie nauczyła się bawić, śmiać, spać, i nawet przytulać z nóżkami w górze. Wyciąg był dla nas trudnym okresem, ale przyniósł oczekiwane efekty. Po 3 tygodniach córka została zabrana na salę operacyjną, gdzie wykonano rezonans panewki, zamkniętą repozycję biodra i założono gips typu żabka, który ma zostać z nami na 12 tygodni( po 6 tygodniach zmiana). Dzień po zabiegu wypuszczono nas do domu.
Komentarze
świąt czekamy na kontrast od poniedziałku Cureczka ma 3-ca i bardzo ciężko jej przyzwyczaić się do tej sytuacji.
Dziękuję Pani za tak dużo informacji związanej z tym tematem.
Pozdrawiam i mam nadzieję ze Tosia juz
zdrowa i biega.
N.
Dziękuję rózwnież za bloga i informacje, dzięki nim łatwiej oswoić się z tematem.
H.
Còrka ma już 6 miesięcy, dysplazja IIItyp. Masakra